To będą intensywne święta dla zespołu PGE VIVE Kielce! Podczas gdy w większości polskich domów zasiądziemy z rodzinami przy uginających się od świeconek stołach, drużyna żółto-biało-niebieskich będzie walczyć o awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Zawodnicy wraz ze sztabem szkoleniowym spędzą w wielkanocnej delegacji trzy dni.
Drużyna mistrzów Polski 31 marca, czyli w Wielką Sobotę, udaje się w podróż do Mannheim, gdzie dzień później, w Wielką Niedzielę, rozegra rewanżowy mecz fazy Last 16 Ligi Mistrzów o awans do ćwierćfinału. Po wysokim zwycięstwie nad rezerwami Rhein-Neckar Löwen 41:17, tym razem na drodze stanie nam najprawdopodobniej pierwszy zespół Lwów, a na zwycięzcę tego pojedynku czeka już na kolejnym etapie Paris Saint-Germain.
Kielczanie w sobotę rano wyjadą autokarem na lotnisko w Warszawie, skąd w godzinach popołudniowych odlecą do Frankfurtu. Stamtąd udadzą się do Mannheim, co powinno zająć im około półtorej godziny. Około godz. 18 zaplanowany jest przyjazd do hotelu, godzinę później trening, a wieczorem, po godz. 21 kolacja.
Niedzielę wielkanocną zawodnicy rozpoczną śniadaniem, choć jak przyznaje Krzysztof Lijewski, zespół nie spodziewa się świątecznych potraw. - Święta są od tego, by o nich pamiętać, by w najbliższym gronie chociaż to jajeczko zjeść i mieć namiastkę polskiej kultury, ale nie sądzę, by w hotelu Niemcy nam coś takiego przygotowali - uśmiecha się Lijek.
Dla rozgrywającego bundesligowe granie w święta to nic nowego, choć jak podkreśla, w 2005 roku, gdy w Boże Narodzenie zetknął się z nim po raz pierwszy, taki zwyczaj był dla niego szokiem. - Siedem lat grałem w Niemczech, ale na początku, gdy 25 grudnia miałem iść na trening, a 26 grudnia iść na mecz, byłem naprawdę w szoku. Rodzice, którzy przyjechali do mnie na święta byli zdezorientowani, myśleli, że odpoczniemy razem w gronie rodzinnym wraz z bratem, a tu się okazało, że trzeba iść do hali. Ja do pracy, a rodzice na trybuny. Dla mnie to było coś nowego, a dla Niemców święto to taki dzień, w którym z kościoła można iść do hali. To jest ich tradycja i to trzeba uszanować - mówi zawodnik - Wydaje mi się, że to podnosi oglądalność i prestiż tych spotkań. Wiemy też, że kalendarz ligi niemieckiej jest bardzo napięty, oni muszą gdzieś te mecze upchać, by się wyrobić z terminami. Bundesliga jest najsilniejszą ligą, meczów i obciążeń jest dużo, jest Puchar Niemiec i Liga Mistrzów, więc chcąc nie chcąc, trzeba grać czasami w święta.
W podobnym tonie wypowiada się Sławomir Szmal, dla którego Wielkanoc poza domem nie jest niczym nowym. - Spędzałem święta w różnych miejscach i nie było to tylko Mannheim, bo najczęściej w terminach wielkanocnych odbywały się zgrupowania reprezentacji, mam więc sporo wspomnień z tego typu świąt - mówi Kasa.
Po śniadaniu kielczanie odbędą analizę wideo, zjedzą lunch i ok. godz. 17 wyjadą do SAP Areny na mecz z Rhein-Neckar Löwen. Po nim wrócą do hotelu na kolację, a następnego dnia rano, w Lany Poniedziałek, wyjadą na lotnisko, skąd odlecą do Krakowa, gdzie powinni wylądować około południa.
Zawodnicy podkreślają, że choć to oznacza praktycznie całe święta spędzone w pracy, nie myślą o tym, kto zabierze ze sobą jajeczko, kto kiełbasę, a kto wielkanocny koszyczek. Drużyna skupia się tylko i wyłącznie na stojącym przed nią zadaniem: awansie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. - Ustalone jest, że bierzemy nasze głowy, bo to najważniejsze - śmieje się Lijek - Nie myślimy faktycznie pierwszy raz święta Wielkiej Nocy spędzimy na obczyźnie, ale nie myślimy o tym. Cieszę się, że to będą święta z drużyną, bo ta ekipa to moja druga rodzina i myślę, że każdy z chłopaków podpisałby się pod tymi słowami.
BP PGE Vive
fot.Krzysztof Klimek