Gessler: „Chciwość zwyciężyła rozsądek”. Cała Polska mówi o kieleckiej jadłodajni, która nie przeszła kuchennych rewolucji

Trzynastka okazała się pechowa dla „Jadłodajni Bartosz”, która została zgłoszona do „Kuchennych rewolucji”. W czwartek widzowie popularnego programu kulinarnego obejrzeli 12 odcinek z 13 serii. Pod metamorfozą lokalu o nowej nazwie „Wyszynk z Szynką” nie podpisała się Magda Gessler. Znana restauratorka postawiła 47-letniej właścicielce dwa główne zarzuty: używanie przeterminowanych produktów oraz nierespektowanie praw pracowniczych. „Chciwość zwyciężyła rozsądek” – podsumowała jurorka MasterChefa.

kuchenne rewolucje wyszynk z szynkiem gesler kielce bartosz jadłodajnia

Program nagrywany był w połowie marca, jego emisja odbyła się 5 kwietnia. Agnieszka, do której należy „Jadłodajnia Bartosz” to szef kuchni, menager i zaopatrzeniowiec w jednym. Jednak, jak od razu zauważyła Gessler, największą wadą właścicielki jest skąpstwo. Spostrzeżenie potwierdziły też trzy pracownice. Dziewczyny narzekały na niskie zarobki i nieotrzymywanie pensji w terminie, na którą muszą czasami czekać 2-3 miesiące. Na pełnym etacie, z podpisaną umową o pracę, zarabiają 700-850 zł (Ania i Aneta) oraz 1200 zł (Monika). Zupełnie inaczej przedstawiła tę kwestię Agnieszka, zapewniając prowadzącą „Kuchenne rewolucje”, że wynagrodzenie pań wynosi 1500 zł. Bardzo szybko wyszło na jaw, że kiedy podczas smażenia coś się przypali, wówczas dziewczyny muszą zapłacić za danie zgodnie z cennikiem menu. Z pensji jest też potrącana równowartość kar wystawianych przez Sanepid.

Zdaniem właścicielki jadłodajni, największym atutem lokalu są świeże produkty i dobra jakość mięsa. Magda Gessler zamówiła barszczyk z uszkami, gołąbki, ozorki w sosie chrzanowym, kotlet mielony, wątróbkę z cebulką i kopytka. Po spróbowaniu dań restauratorka oceniła: „Trzy razy nie: niesmacznie, brzydko, sztucznie”, a posiłki nazwała mięsopodobnymi. Wtedy jeszcze nie wiedziała, że niektóre składniki potraw odgrzewane są na sitku, w tym samym rosole.

Prawdziwym „hitem” programu okazał się jednak kotlet schabowy, który miał 3,5 g zamiast 150 g mięsa, a sama panierka ważyła 11,5 g. „Mamy do czynienia z prawdziwą hochsztaplerką, która oszukuje nie tylko swoich pracowników, ale i gości” - grzmiała prowadząca program. Natomiast właścicielka odpierała zarzuty, twierdząc ze łzami w oczach, że traktuje swoją ekipę jak rodzinę.

W trakcie kręcenia materiału okazało się, że do pani Agnieszki nie należy tylko jadłodajna, ale także inne budynki a nawet sklep. Postawiona pod ścianą, obiecała podwyższyć pensje na 1500 zł i 1800 zł oraz zmienić swoje postępowanie wobec pracownic. „Jadłodajnia Bartosz” przeistoczyła się w „Wyszynk z Szynką”. Metamorfozę przeszło też wnętrze i menu lokalu. Podczas finałowej kolacji podano żurek, pierogi z farszem z białej kiełbasy oraz wędzoną szynkę w sosie, z chrzanem i kopytkami. Goście byli zachwyceni smakiem a także prostotą dań. Chwalili też odmienione wnętrze.

Zgodnie z koncepcją programu, Magda Gessler przyjechała sprawdzić, jak radzi sobie ekipa i czy może zatwierdzić rewolucje. Restauratorce smakowała sałatka, żurek oraz szynka z kopytkami. Jednak podczas próbowania pierogów z farszem z białej kiełbasy, od razu stwierdziła, że nadzienie jest nieświeże. Na opakowaniu, które zamierzano ukryć przed prowadzącą, widniała data 27 marca, tymczasem nagranie miało miejsce 6 kwietnia.

Ponadto okazało się, że jedna z pracownic wykorzystała przeterminowane mięso, ponieważ w przeciwnym razie musiałaby za nie zapłacić z własnej kieszeni. Właścicielka nie przyjmowała też do wiadomości faktu, że termin przydatności do spożycia białej kiełbasy minął ponad tydzień temu. Dziewczyny do tej pory nie otrzymały podwyżki, a ostatnia pensja została im wypłacona w lutym. Magda Gessler nie zatwierdziła rewolucji. „Trucie ludzi w taki sposób, żeby trochę oszczędzić jest bezmyślnością, pazernością, chciwością i durnotą” – podsumowała. Zupełnie odmienne zdanie na ten temat miała 47-letnia właścicielka, która zapewniała, że będzie się starać, by odzyskać zaufanie klientów. „Przecież raz to każdy może się pomylić. Ten się nie myli, kto nic nie robi. Prawda?” – dodała.

Odpowiedzi

Niestety tego typu zachowanie jest charakterystyczne dla wielu (jeśli nie większości) lokali gastronomiczno-rozrywkowych w Kielcach. Ludzie się dziwią że młodzi Kielczanie wyjeżdżają i miasto pustoszeje a tymczasem odpowiedź jest bardzo prosta. Wiele młodych osób pracując za głodową pensję na pełny etat z umową o dzieło lub też na czarno ma po pewnym czasie dość i nie widząc przyszłości w lepszych barwach decyduje się wyjechać

Redakcja serwisu nie ponosi odpowiedzialności za treść opublikowanych komentarzy. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą z tego tytułu ponieść odpowiedzialność cywilną lub karną. Ponadto redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy wulgarnych, zawierających linki lub nieodnoszących się do treści merytorycznej itp.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------