Na takie wydarzenie czekaliśmy bardzo długo! Niesamowity, trzymający w napięciu do samego końca mecz ostatecznie wygrywa kielecki zespół zdobywając trzy bramki. Na Kolporter Arenie Wisła została pokonana po ośmiu latach.
W piątkowy wieczór zebrani przed telewizorami jak i na stadionie kibice zobaczyli wspaniałe widowisko i z pewnością przeżyli dużo nerwów, ale przede wszystkim byli świadkami upragnionego zwycięstwa Korony Kielce nad Wisłą Kraków.
Pierwsza połowa zdecydowanie należała do gospodarzy, nie zawiodła ani kielecka obrona, ani atak przez co w 33 minucie wysunęliśmy się na prowadzenie. Kyryło Petrow zdecydował się uderzyć z dystansu, a akcję wykończył podbiciem głową Arkadiusz Głowacki kompletnie zaskakując swojego golkipera. Tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego idealną okazję na podwyższenie wyniku miał Jovanović, ale zmarnował sytuację sam na sam.
Druga połowa była prawdziwą przeplatanką emocji. Zawodnicy Białej Gwiazdy wyrównali już w 55 minucie, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłkę do siatki wpakował Łukasz Burliga. Jednak zaledwie 6 minut później mogliśmy oglądać kompletny zwrot akcji. Nabil Aankour wykorzystał podanie Oliviera Kapo i piłka rykoszetem trafiła w bramkę gości dając prowadzenie Koronie. Od 73 minuty Wisła musiała radzić sobie w dziesiątkę, boisko opuścił Burliga po faulu na Jovanoviciu.
Dwie minuty później mogliśmy cieszyć się z kolejnej bramki jednak sędzia uznał, że był spalony. Zamiast radości było fatalne nieporozumienie kieleckiego bramkarza z Radkiem Dejmkiem. Obaj podskoczyli do dośrodkowania, przez co Cerniauskas nie zdołał wybronić tego uderzenia. Było 2:2, do końca podstawowego czasu gry pozostało 5 minut i właśnie wtedy, Olivier Kapo stał się sprawcą gola na miarę zwycięstwa. Dramatyczne próby Wisły Kraków nie przyniosły żadnych rezultatów, wynik pozostał bez zmian i mamy kolejne zwycięstwo Złocisto-Krwistych!
Patrycja Piwowarczyk 01.11.2014